Bay Leaf Wreath (Wosk)

Na sucho pachnie dość ciekawie - czuć w nim zielone nuty trawy, liści, gorzkawy aromat ziół. Niestety po rozpaleniu na pierwszy plan wysuwają się cytrusowe akordy, przez które Bay Leaf Wreath kojarzy mi się z kostką toaletową... Jest to rześki, świeży, nieco męski zapach, ale niestety zupełnie nie w moim guście. Na jego obronę dodam, że po wypaleniu 1/3 tarty resztę podarowałam rodzicom, którym ten zapach całkiem się spodobał, więc jak widać może on znaleźć swoich zwolenników.

Od samego początku miałam wątpliwości co do tego zapachu. Na sucho pachniał dość specyficznie. Nie umiałam się określić, czy mi się podoba czy odpycha od siebie. Jednak po odpaleniu okazał się być przyjemny. W zapachu pierwsze skrzypce gra drzewo cedrowe. Gdzieś tam w tle toczy się bitwa pomiędzy pomarańczą a liściem laurowym. Jest to typowo męski zapach. Zapach jest bardzo ciężki i intensywny, dlatego nie można z nim przesadzać i najlepiej palić go rano, lub w ciągu dnia.

Wosk stworzony dla miłośników zapachów trochę nieoczywistych. Jak dla mnie mydlany, ale nie duszący. Delikatnie mdlący, ale do wytrzymania. Nie czuję w nim ani cytrusów, ani żadnego wybijającego się z całej mieszanki składnika. Oczekiwałam po nim wyraźniejszych aromatów, a spotkałam się tylko ze średnią plątaniną zapachową.

Zapach z którym polubiłam się średnio, dość wyrazisty i specyficzny. Wyczuwałam w nim cytrusową nutę i coś w aromacie ziół, prawdopodobnie był to liść laurowy. Wiem, że zapach ma swoich miłośników i przeciwników. Niestety jest dość skomplikowany dla mojego prostego nosa :)

Zapach na pierwszy rzut oka bardzo ziołowy. Podobne wrażenie mamy wąchając wosk na sucho jednak po odpaleniu możemy doszukać się nieco kwaskowych nutek zapachowych co nadaje uroku całej tartaletce.